
Według pewnej emerytowanej wiedźmy, która obecnie jest żarliwą katoliczką, "Władca Pierścieni" to jawny kult szatana. Teoria głosi, że w chwili wydania powieści, była ona podręcznikiem czarnej magii. Jaka w tym rola Tolkiena? A no taka, że pisarz tworzył swoje dzieło jedynie w nocy, a ukończył je w 13 lat. Trzynaście, liczba diabelna, wiadomo. Niestety owa kobieta, albo nigdy nie była wiedźmą, albo nie przeczytała powieści Tolkiena. Twierdzi, że praktykowała astrologię, czytanie z dłoni i numerologię, czyli trzy rzeczy, o których we "Władcy Pierścieni" na próżno szukać wzmianek.
Śmierć Czarnoksiężnika z Angmaru

Szereg fanów lubujących się w teoriach spiskowych zawartych w powieściach Tolkiena, poddaje pod dyskusję moment śmierci Czarnoksiężnika z Angmaru. Przypomnijmy, że dokonali tego Eowina i Merry. Najpierw hobbit dźgnął Czarnoksiężnika, a następnie dzieła dokończyła Eowina. Tu spełniło się proroctwo Glorfindela, mówiące że nie zginie z ręki męża (w oryginale " No man can kill him "). I tu fani popłynęli. Niektórzy uważają, że wyklucza to wszystkich przedstawicieli rasy ludzkiej. Dlatego fakt, że pierwsze draśnięcie padło z rąk hobbita było znaczące. Ale Merry użył do tego ostrza wykutego przez ludzi i dla nich przeznaczonego. Kolejny fakt, rzekomo uniemożliwiający zabicie Czarnoksiężnika. Można tak mnożyć argumenty bez końca. Jednak znając Tolkiena i jego umiłowanie do detali, jeśli nie chciałby, aby żaden człowiek mógł zabić Czarnoksiężnika, wyraźnie by to zaznaczył.