
Utalentowana fotograf Jess Lessard spędza swój wolny czas pomagając w lokalnym schronisku, opiekując się kotami, kociętami a czasami i szczeniakami. Ponadto fotografuje ona czterołapych mieszkańców, by szerzyć wieść o sanktuarium i zachęcić ludzi do adopcji - na dom czeka tam ponad 700 kotów.
The Cat House on the Kings znajduje się przy Kings River w Parlier w Kalifornii. 12-akrowe sanktuarium oferuje kotom raj pozbawiony klatek i obiecuje ich nie zabijać. Od kiedy otworzono ten Koci Dom 23 lata temu, uratowano w nim życie ponad 23000 kotów i 7000 psów.
Lynea Lattanzio, właścicielka i założycielka Cat House, kiedyś nazywała ten dom swój. Dzisiaj przejęły go w 100% koty.

Znajduje się tam nieskończona liczba drzewek do wspinania się, stołów do skakania i krzeseł do drapania... wszystko, co twój kot kocha w twoim domu, to samo zapewnia mu sanktuarium. W tym domu to koty dowodzą!
Lessard mówi w wywiadzie: "Dla każdego odwiedzającego jest to często wręcz surrealistyczne doświadczenie, że to koty rządzą tym miejscem. Są dołownie wszędzie, gdzie nie spojrzysz i gdzie nie usiądziesz."
Lessard mówi, że w sanktuarium znajduje się tyle kotów, że niezależnie gdzie się spojrzy, na pewno będzie tam kot - i często można przyłapać je na tym, że się na ciebie gapią. O tym zdjęciu mówi: "Pomimo tego dziwnego wzroku, ten koleżka jest super-przyjacielski".


Niekwestionowany fakt jest taki, że koty potrafią być złośliwe i zjadliwe - więc łatwo można założyć, że w takim miejscu jak Cat House futrzaki często wdają się w bójki. Co ciekawe jednak, Lessard utrzymuje, że koty zadziwiająco dobrze się dogadują.

Jeżeli tylko usiądziesz, natychmiast zostaniesz oblepiony kocią miłością i atencją.

Nie możesz uciec i nie ukryjesz się, koty tutaj dowodzą i czają się w każdym kącie.

Z racji tego, że sanktuarium ma ponad 12 akrów, koty mają mnóstwo miejsca na wędrówki, zabawy i swój ulubiony koci sport: drzemanie.
Wiele żyjących tam kotów zostanie adoptowanych i zamieszka w kochającym domu- jednak część z nich pozostanie na zawsze w sanktuarium. I nie ma co narzekać! Seniorzy i koty z FIV mogą nazwać to miejsce domem, a to naprawdę rzadkość.

Tego kota nazywają Sophia Loren.



