Blogerka-weganka adoptowała fenka, zwierzę na "wegańskiej diecie" zmieniło się nie do poznania

89
Sonia Sae znalazła się pod ostrzałem internautów - i słusznie. Blogerka od lat musza swojego zwierzaka do wegańskiej diety i nie przyjmuje do siebie tego, że robi mu krzywdę.

Fenki to drapieżniki naturalnie zamieszkujące suche i pustynne tereny północnej Afryki i Półwyspu Arabskiego. Fenek jest też zwierzęciem nocnym, a podstawę jego diety stanowią szarańczaki, chrząszcze, a także ptaki i gryzonie. Rośliny stanowią średnio 10% dziennej diety fenków żyjących na wolności. To tyle teorii.


Tak wygląda fenek "na wolności". Dla porównania...

Jumanji, fenek należący do blogerki Sonii Sae, od lat znajduje się na diecie wegańskiej - żywi się tylko specjalną kocią wegańską karmą. Z tego powodu nabawił się poważnych problemów zdrowotnych. Wyłącznie roślinna dieta w przypadku drapieżnika naturalnie odżywiającego się (w 90%!) mięsem jest po prostu niebezpieczna. Zwierzęciu nie są dostarczane odpowiednie ilości składników odżywczych - protein, a przede wszystkim wapnia i tauryny. Eksperci twierdzą, że fenki trzymane "w niewoli" powinny być na diecie podobnej do diety kotów - włączając w to surowe mięso będące źródłem naturalnej tauryny (fenki, tak jak wszystkie lisy, nie są w stanie trawić syntetycznej tauryny, która z kolei jest podstawą wegańskiej kociej karmy, którą Sonia karmi fenka).


A tak wygląda Jumanji...

Kilka dni temu o blogerce zrobiło się głośno w sieci. Pojawiały się liczne komentarze zwracające uwagę na to, że "wegańska dieta" robi Jumanjiemu więcej krzywdy, niż pożytku. Internauci próbowali tłumaczyć, w czym tkwi problem. Nic z tego.


Sonia odmawia słuchania głosów ekspertów, którzy są przerażeni jej sposobem traktowania Jumanjiego i skontaktowali się z nią z troski o zdrowie fenka. Wśród nich są sanktuaria dla lisów, osoby ratujące lisy i weterynarze zajmujący się egzotycznymi zwierzętami. Policja prowadzi właśnie śledztwo i miejmy nadzieję, że Jumanji otrzyma taką opiekę, jakiej potrzebuje. I czy to będzie wiązało się z zabraniem go spod opieki Sonii, czy ze zmuszeniem jej do zapewnienia mu odpowiedniej dla fenków diety, to już zależy od odpowiednich służb i ekspertów związanych ze sprawą. 



Sonia Sae przyznała, że zwierzę jest na wpół ślepe, linieje, cierpi na drgawki i ma liczne problemy skórne. Jest też bardzo ospałe - fenki na wolności są wyjątkowo aktywne i ruchliwe. Od jakiegoś czasu regularnie "kopie" w podłodze, dywanie czy łóżku, co jest najprawdopodobniej powodem zadrapań i zaczerwienień widocznych na nosie. Zwierzę na większości zdjęć jest też przeraźliwie chude. Mimo to blogerka odmawia przyjęcia do wiadomości, że to wina diety. Twierdzi, że to "alergia".



"Mówią o 'przemocy', kiedy opisują to, jak karmię [go] jedzeniem, dla którego nie musiało umrzeć żadne zwierzę. Mimo oczywistego oksymoronu, każda niewegańska alternatywa jest związana z przemocą." - tłumaczy blogerka na Facebooku.



Wystarczy spojrzeć na zdjęcia Jumanjiego krótko po tym, jak został kupiony [!] przez blogerkę i teraz. Różnica jest ogromna, a zwierzę wygląda po prostu przerażająco.
Swoją drogą kupowanie dzikich zwierząt, by je trzymać jako zwierzęta domowe powinno być surowo karane...




Internauci już zaczęli masowo zgłaszać Sonię odpowiednim służbom - miejmy nadzieję, że te zajmą się fenkiem... Niestety, Sonia Sae mieszka w Barcelonie, a hiszpańskie władze mają bardzo "luźne" podejście do znęcania się nad zwierzętami.


Mały, zdrowy fenek.
0.25193285942078