
78-letnia pisarka stwierdziła, że terroryści pomysły zaczerpnęli z "Gwiezdnych Wojen".
"Pamiętacie pierwszą? Dwóch facetów wlatuje samolotem w środek czegoś i wysadzają to? Jedyną różnicą jest to, że w Gwiezdnych Wojnach udaje im się uciec. (...) Zatrudnili grupę hollywoodzkich scenarzystów, by ci powiedzieli im, jak to się może dalej potoczyć (...). Pisarze fantastycznonaukowi są w tym dobrzy, w przewidywaniu wydarzeń z przyszłości. Chociaż one nie zawsze się sprawdzają, są interesującymi scenariuszami co by było, gdyby..."

Niestety, nie do końca wiadomo, co Atwood miała na myśli. W "Nowej nadziei" Luke Skywalker wysadził Gwiazdę Śmierci, w "Powrocie Jedi" pilotujący Sokoła Millennium Lando Carlisian i Nien Nunb wysadzają drugą "Gwiazdę Śmierci". W "Mrocznym widmie" Anakin wysadza statek Federacji Handlowej. Przykładów jest dużo, a wypowiedź Atwood jest na tyle niejasna, że właściwie można ją interpretować na wiele sposobów - włącznie z uznaniem Rebeliantów za terrorystów (co zapewne nie jest takie znowu wyssane z palca). Warto też dodać, że istnieje fanowska teoria spiskowa potwierdzająca teorię Margaret Atwood.
Kilka dni później, po fali kontrowersji, oburzenia i żartów z wypowiedzi pisarki, Atwood próbowała się wytłumaczyć:
"A więc mamy wlatywanie samolotem w cel, by go wysadzić. Gwiezdne Wojny to fikcja, więc on [zamachowiec?] ucieka, ale japońscy kamikaze w czasach II wojny światowej robili to samo, więc moim zdaniem nie jest to nic nowego ani oryginalnego. (...) Po prostu myślałam, że ludzie już o tym wiedzieli, ale wygląda na to, że niektórzy są na tyle młodzi, że o tym zapomnieli."
Pani Atwood, niech już pani nic nie mówi.