Witam Państwa serdecznie! Tu Jakub Morawski, nadający prosto z serca wielkopolskiego Gniezna, gdzie dosłownie na naszych oczach dokonuje się historia. Za mną wznosi się monumentalna, surowa bryła katedry gnieźnieńskiej, w której za chwilę rozpocznie się pierwsza w dziejach Polski koronacja królewska.

Wizualizacja koronacji Bolesława Chrobrego (AI SORA)
Atmosfera jest absolutnie elektryzująca. Setki, jeśli nie tysiące, poddanych zebrało się wokół świątyni. Miesza się tutaj gwar rozmów w różnych dialektach – z Mazowsza, Małopolski, Pomorza – ze śpiewem chorałów dobiegających z wnętrza katedry. Dźwięki dzwonów przeplatają się z hukiem bębnów i sygnałami rogów królewskiej straży.
Właśnie zbliża się orszak królewski – otwiera go szpaler wojów w kolczugach, z włóczniami i tarczami ozdobionymi symbolicznymi krzyżami. Widać potęgę militarną państwa, które wciąż musi odpierać groźne spojrzenia Cesarstwa. Pamiętajmy, że cesarz Konrad II uważnie obserwuje dzisiejszą uroczystość – koronacja Bolesława to odważny krok, który może wpłynąć na stosunki z Niemcami na długie lata.
I oto pojawia się sam bohater dzisiejszego dnia – książę, który już za moment stanie się królem: Bolesław Chrobry. Jego postać robi imponujące wrażenie – dumny, potężny, odziany w purpurowy płaszcz podszyty gronostajem. Na jego piersi lśni ciężki, złoty krzyż relikwiarzowy, a w dłoni błyszczy słynna włócznia św. Maurycego – podarunek od samego Ottona III podczas zjazdu gnieźnieńskiego ćwierć wieku temu. Jakże symboliczny jest to gest wobec dzisiejszej uroczystości!
Chrobry przekracza próg katedry i rozpoczyna się właściwa ceremonia. W półmroku rozświetlonym setkami świec dostrzegam arcybiskupa Hipolita i kilku biskupów z odległych diecezji – to oni przeprowadzą tę przełomową liturgię. Właśnie teraz arcybiskup namaszcza księcia świętym krzyżmem, co oznacza, że władza Bolesława od tej chwili pochodzi bezpośrednio od Boga – już nie od łaski cesarskiej.
I oto następuje ten kulminacyjny, oczekiwany od dziesięcioleci moment – arcybiskup wznosi nad głowę Bolesława złotą koronę zdobioną rubinami i perłami. Zapada absolutna cisza... Korona spoczęła na skroniach władcy! Katedra eksploduje wiwatami:
– Vivat Rex Poloniae! Vivat Bolesław!
Widzę łzy w oczach zebranych – są to łzy dumy, radości, ale także świadomości wagi tego historycznego aktu. Bolesław siedzi teraz na tronie, dzierżąc berło i jabłko królewskie – symbole władzy i chrześcijańskiego panowania nad światem. To potężny sygnał dla sąsiednich królestw: Polska nie jest już księstwem na peryferiach Europy, lecz pełnoprawnym królestwem.
Po uroczystości oczekujemy królewskiej uczty, na której pojawią się pieczone dziki, dziczyzna przyprawiona jałowcem, kasze okraszone słoniną oraz beczki złocistego piwa i słodkiego miodu pitnego. Zewsząd płyną dźwięki muzyki i śpiew – dzisiaj cały naród raduje się z królewskiej koronacji.
Pozostaje pytanie – jak na ten odważny krok zareaguje cesarstwo? Wiemy, że koronacja odbyła się bez jego zgody. Czy Polska zdoła utrzymać tę niezależność na dłużej? Tego jeszcze nie wiemy, ale dziś, 18 kwietnia 1025 roku, jedno jest pewne – jesteśmy świadkami narodzin Królestwa Polskiego.
Z Gniezna, dla Was i dla przyszłych pokoleń,
Jakub Morawski – wasz reporter z samego serca historii.