
Jak podaje fakt.pl, już w początkowej fazie śledztwa ustalono, że Żak był pod wpływem alkoholu, a przed wypadkiem osiągał prędkość aż 226 km na godzinę w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 80 km/h. Nie hamował i trzymał w dłoni telefon, którym rejestrował jazdę. Kluczowy dowód w sprawie, nagranie z kamery taksówki, umożliwił szybkie ustalenie szczegółów zdarzenia i tożsamości kierowcy, mimo że ten zbiegł z miejsca tragedii.
Żak opuścił Polskę, ale został zatrzymany w Niemczech i po miesiącu sprowadzony do kraju. Jak informuje dalej fakt.pl, śledczy uznali sprawę za wyjątkowo poważną, biorąc pod uwagę m.in. fakt, że oskarżony był wcześniej karany, miał zakazy prowadzenia pojazdów i odpowiada jako recydywista. Grozi mu do 30 lat pozbawienia wolności.
Na ławie oskarżonych, oprócz Łukasza Żaka, zasiada także sześciu jego znajomych. Zarzuca się im m.in. składanie fałszywych zeznań, utrudnianie postępowania i zaniechanie udzielenia pomocy. Jak podaje vitrina.pl, jeden z nich, Adam K., został już prawomocnie skazany za pomoc w organizacji ucieczki, za co otrzymał karę pięciu miesięcy więzienia, 18 miesięcy prac społecznych i 8 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla pokrzywdzonych.
Proces rozpoczął się od wniosku obrony o wyłączenie sędziego Macieja Mitery, którego obrończyni Żaka oskarżyła o uprzedzenie wobec jej klienta. Sam Żak przyznał się jedynie do przekroczenia prędkości, ale zaprzeczył, by jechał aż tak szybko. Odmówił składania wyjaśnień i chce odpowiadać jedynie na pytania swojego adwokata.