
Szokujące odkrycie w niewielkiej miejscowości Lauriano w regionie Piemont poruszyło włoską opinię publiczną. W zarośniętym gospodarstwie, ukrytym głęboko w lesie, funkcjonariusze natrafili na dwójkę dzieci – dziewięcioletniego chłopca i sześcioletnią dziewczynkę. Maluchy żyły w całkowitym odosobnieniu, pozbawione podstawowej opieki, nigdy nie uczęszczały do szkoły, nie miały kontaktu z lekarzem, a ich istnienie nie zostało odnotowane w żadnym oficjalnym rejestrze.
Do zdarzenia doszło przypadkiem, gdy w kwietniu władze zarządziły ewakuację w związku z ryzykiem powodzi. Podczas kontroli domostw, służby trafiły do zaniedbanego domu na skraju lasu. To, co tam zastali, przeszło ich najgorsze przypuszczenia.
Dzieci były zaniedbane, dziewczynka nadal nosiła pieluchę, a żadne z nich nie potrafiło się swobodnie komunikować. Choć mieszkały z rodzicami – 54-letnim rzeźbiarzem i jego partnerką – ich rozwój był skrajnie opóźniony. Według ojca, dzieci przyszły na świat w Holandii i przez pewien czas mieszkały w Niemczech, zanim rodzina przeniosła się do Włoch.
Włoskie media szybko ochrzciły je mianem „dzieci duchów” – z racji braku jakichkolwiek dokumentów potwierdzających ich tożsamość. Nie były zapisane do szkoły, nie miały historii medycznej, nie istniały dla systemu. Po interwencji służb zostały odebrane rodzicom i trafiły pod opiekę państwa. Trwa procedura adopcyjna, a rodzice zostali pozbawieni praw rodzicielskich.
Prokuratura ustaliła, że matka była całkowicie podporządkowana partnerowi i wycofana z życia rodzinnego. Ojciec zaś prowadził życie na uboczu, niemal w pełni samowystarczalne, odcinając rodzinę od świata. Mężczyzna nie przyznaje się do zaniedbań – twierdzi, że dzieci posiadają niemieckie dokumenty i nie zostały ukryte celowo.