
Jak informuje Gazeta.pl, 33-letnia Magdalena K. została zatrudniona do pracy z pacjentkami na oddziale ginekologicznym. Placówka chciała zapewnić dodatkowe wsparcie psychologiczne kobietom po porodzie, mimo że nie wymagał tego kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Magdalena K. została polecona przez współpracującą z placówką firmę i, jak podają przedstawiciele szpitala, nie budziła żadnych podejrzeń. Jej życiorys był spójny, a rozmowa kwalifikacyjna przebiegła bez zarzutów.
Kobieta przesłała dokumenty drogą elektroniczną, ale plik zatytułowany „Dyplom” okazał się nie do otwarcia. W kolejnych tygodniach nie udało się od niej uzyskać fizycznej wersji dokumentu, mimo wielokrotnych próśb. Ostatecznie została poproszona o okazanie dyplomu w ciągu dwóch dni, czego również nie zrobiła.
Gdy portal Gazeta.pl zwrócił się do szpitala z pytaniem o jej kwalifikacje, sprawa wyszła na jaw. Magdalena K. została natychmiast odsunięta od obowiązków, a jej umowa rozwiązana.
Prokuratura Rejonowa w Żywcu skierowała do sądu akt oskarżenia, zarzucając kobiecie oszustwo. Śledczy nie dopatrzyli się jednak bezpośredniego zagrożenia zdrowia lub życia pacjentów i nie postawili jej zarzutów z tego zakresu. Co istotne, w czasie jej pracy nie odnotowano żadnych skarg ani ze strony pacjentek, ani personelu.
Dyrekcja szpitala zapowiedziała zaostrzenie procedur weryfikacji dokumentów i przypomniała, że w przypadku psychologów nie istnieje obecnie ogólnopolski rejestr uprawnień, co utrudnia sprawdzanie kandydatów. Problem ten ma rozwiązać przygotowywana ustawa o zawodzie psychologa, przewidująca m.in. obowiązek wpisu do oficjalnego rejestru i kary za bezprawne posługiwanie się tytułem psychologa.