
Atak miał miejsce 6 lutego. Sue prowadziła dziecko siedzące na chodziku, gdy została oblana wrzątkiem. Krzyk kobiety wstrząsnął przechodniami, a na miejsce szybko wezwano pogotowie i policję. Lekarze obawiali się, że ofiara dozna zawału po tak traumatycznym przeżyciu. Poparzona została twarz 68-latki – pojawiły się ogromne pęcherze na powiekach, oparzeniom uległa także skóra głowy i ucho. Jedynie gruba zimowa kurtka oraz okulary uchroniły ją przed jeszcze poważniejszymi obrażeniami. Chłopiec, choć znajdował się tuż obok, nie odniósł obrażeń.
Jak podaje The Sun, Sue Varley i Ina Priestly od pewnego czasu nie żyły w zgodzie, jednak ich spory nie miały wcześniej charakteru przemocy. Rodzina ofiary podkreśla, że nic nie wskazywało, aby mogło dojść do tak drastycznego ataku. Dlatego dla bliskich 68-latki szokujące było zarówno samo zdarzenie, jak i jego brutalność.
W środę 10 września sąd wydał wyrok w sprawie Iny Priestly. Kobieta przyznała się do spowodowania uszczerbku na zdrowiu, ale z powodu złego stanu zdrowia uniknęła więzienia. Orzeczono wobec niej jedynie dwuletni zakaz kontaktowania się i zbliżania do ofiary.
Decyzja ta wywołała falę oburzenia w rodzinie poszkodowanej. Córka Sue, Donna, nie kryła wzburzenia, podkreślając, że jej mama już do końca życia będzie żyła z bliznami i strachem, podczas gdy agresorka wyszła na wolność.
Jak opisuje The Sun, trauma po ataku sprawiła, że Sue stała się pełna lęku, ma problemy ze snem i wciąż żyje w poczuciu zagrożenia. Jej córka mówi wprost, że matka jest dziś "paranoicznym wrakiem", a poczucie niesprawiedliwości tylko pogłębia cierpienie rodziny.