Morskie Oko. Spóźnili się na transport konny i zadzwonili po TOPR.

12

Nietypowa sytuacja miała miejsce nad Morskim Okiem – grupa około 30 turystów, która wieczorem dotarła na Polanę Włosienica, spóźniła się na ostatnie wozy konne i poprosiła Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe o… zwiezienie do parkingu. Jak podaje interia.pl, ratownicy odmówili, uznając, że nie ma przesłanek do prowadzenia akcji ratunkowej. Turyści byli jedynie zmęczeni i nieprzygotowani do nocnego marszu.

Do zdarzenia doszło po godzinie 18. Turyści najwyraźniej nie przewidzieli, że późną jesienią zmrok zapada szybko, około godziny 16, a konie wożące ludzi do i znad Morskiego Oka nie kursują po ciemku. Kiedy grupa zorientowała się, że nie ma już żadnego transportu, zdecydowała się zadzwonić po TOPR, tłumacząc, że nie czuje się na siłach, aby pieszo pokonać 6,5 kilometra dzielące Polanę Włosienica od Palenicy Białczańskiej.

Ratownicy potraktowali sprawę poważnie i najpierw sprawdzili, czy komuś nie dzieje się krzywda. Jak ustalili, nikt nie był ranny ani osłabiony w stopniu wymagającym akcji ratunkowej. Jeden z turystów miał przy sobie latarkę, a trasa nie stanowi zagrożenia dla osób w pełni sił.

TOPR odmówił więc podjęcia działań, co w opinii wielu obserwatorów jest decyzją właściwą. Służby ratunkowe interweniują, gdy zagrożone jest zdrowie lub życie, a nie w sytuacji, gdy ktoś źle zaplanuje powrót lub zbyt długo odpoczywa nad jeziorem. 

Ostatecznie turyści posłuchali wskazówek i wrócili na parking o własnych siłach. 
0.076889991760254