
W mediach społecznościowych narasta burza po wpisie opublikowanym przez Fundację Serce Miasta. Jak wynika z jego treści, w jednej z warszawskich szkół uczniowie mieli zostać trwale pozbawieni telefonów komórkowych, które następnie, za zgodą rady rodziców, trafiły do fundacji.
Z opisu sytuacji wynika, że telefony należące do młodzieży zostały odebrane przez szkołę i przekazane organizacji pozarządowej z zamiarem dalszego wykorzystania ich przez osoby potrzebujące pomocy. Kontrowersje wzbudziła także informacja o planowanym usunięciu z urządzeń wszystkich danych, co rodzi pytania o ochronę prywatności nieletnich oraz bezpieczeństwo informacji.
Zdaniem organizacji broniących praw uczniów takie działania mogą stanowić formę przemocy instytucjonalnej. Przymusowe zatrzymanie telefonów oceniane jest jako naruszenie prawa własności oraz ingerencja w prywatność uczniów. Krytycy podkreślają, że rada rodziców nie posiada kompetencji do decydowania o losie prywatnego mienia dzieci, a tym bardziej do przekazywania go podmiotom trzecim.
Wątpliwości budzi również argument o rzekomych regulaminach podpisywanych przez uczniów. Eksperci wskazują, że zapisy przewidujące stałe odebranie telefonu, zwłaszcza jeśli funkcjonują poza statutem szkoły, nie mają mocy prawnej i nie mogą być traktowane jak umowa. Tego typu praktyki były już wcześniej kwestionowane przez różne instytucje oraz organizacje społeczne, w tym przez Rzecznika Praw Obywatelskich.
Sama Fundacja Serce Miasta w swoich wypowiedziach zaznaczała, że urządzenia trafiły do niej w dobrej wierze i że nie miała pełnej wiedzy na temat okoliczności ich pozyskania.

Do sprawy odniosło się także Stowarzyszenie Umarłych Statutów, które zapowiedziało podjęcie interwencji. Jak podkreślono, brak informacji o konkretnej szkole uniemożliwia na razie formalne działania wobec organów nadzorczych. Organizacja apeluje do uczniów i osób posiadających wiedzę na temat zdarzenia o kontakt mailowy, zapewniając pełną anonimowość.


