Prawie tutaj robi naprawdę dużą różnicę. Niedziela wieczór to czas przed 6-8 godzinami smacznego snu (czyli czas radości), a poniedziałek rano to czas po spaniu i czas wyjścia do pracy (czyli czas smutku).
Szczególnie jak na uczelni został Ci ostatni tydzień regularnego chodzenia (później już tylko zaliczenia) - ostatniego tygodnia zawsze czas dłuży się niemiłosiernie.
Byle do piątku!
@Lugo Bez żartów, czas na studiach płynie bardzo szybko. W zasadzie jedna sesja się kończy i za moment zaczyna kolejna. Nie ma porównania do regularnej pracy (nie wspominając o ciężkiej pracy fizycznej).
@6Insomnia ej, ale to jest do wytłumaczenia. Człowiek ma tendencje do wyolbrzymiania tego, co było lub będzie, a jak już coś jest, to się przez to brnie i tyle. Tym bardziej, że w poniedziałek, zanim się obudzi, jest się już dawno na nogach i najgorsze ma się za sobą.
lubię niedzielę, bo jest lajtowa i można się wyspać.
Ten kwejk jest dużo lepszy: http://kwejk.pl/obrazek/2660213/tak-tylko.html
A weź s*******aj
nie prawie tylko już...
maturzyści pozdrawiają xD
Mądrego, to aż miło poczytać.
Heh tyle w tym bolesnej prawdy :(
Prawie tutaj robi naprawdę dużą różnicę. Niedziela wieczór to czas przed 6-8 godzinami smacznego snu (czyli czas radości), a poniedziałek rano to czas po spaniu i czas wyjścia do pracy (czyli czas smutku).
Ale też - niedziela to czas przed poniedziałkowym rankiem, a poniedziałek to czas, gdy pobudkę i wyjście masz lub niedługo będziesz miał za sobą.
no moim zdaniem niedziela jest najgorszym dniem tygodnia
hehehe pozdrawiam tych po maturze :D
Jeszcze się nie skończyły.
@Gorn211 ale pozdrawiam TYCH co są JUŻ PO maturze , czytaj uważnie :D
Czyli kogo ku*wa? Zeszły rocznik?
@Gorn211 pewnie tych, co zdali już pisemne, oraz mieli wczesne terminy matur ustnych. Pozdrawiam :)
@Gorn211 mniej napastliwości o wszechwiedzący
Chyba, że masz drugą zmianę i siedzisz na kompie w opór, bo wiesz że nie musisz wcześnie wstawać B-)
a ja mieszkam w niemczech i jutro wolne :O
Ja też :d pjona
Szczególnie jak na uczelni został Ci ostatni tydzień regularnego chodzenia (później już tylko zaliczenia) - ostatniego tygodnia zawsze czas dłuży się niemiłosiernie. Byle do piątku!
@Lugo Bez żartów, czas na studiach płynie bardzo szybko. W zasadzie jedna sesja się kończy i za moment zaczyna kolejna. Nie ma porównania do regularnej pracy (nie wspominając o ciężkiej pracy fizycznej).
A piątek wieczorem , to jak sobota rano.
Ja już wolę poniedziałek rano, bo wieczorem w niedzielę bardziej się stresuję, że muszę wstać, ale hipokryzja. XD
@6Insomnia ej, ale to jest do wytłumaczenia. Człowiek ma tendencje do wyolbrzymiania tego, co było lub będzie, a jak już coś jest, to się przez to brnie i tyle. Tym bardziej, że w poniedziałek, zanim się obudzi, jest się już dawno na nogach i najgorsze ma się za sobą.