27 / 15
Zgłoś

Aby dodać komentarz zaloguj się proszę.

Komentarze:

  • gry-megamasa

    W PRLu nie było w zasadzie niczego, kartki na podstawowe produkty (cukier, mięso, papier toaletowy). Zero wyboru a jak już coś się miało pojawić w sklepie to wielodniowe kolejki przed dostawą i nadzieja że "dla nas wystarczy" (i tu mowa o meblach czy zwykłym RTV/AGD a nie jakiś luksusach). Ceny mieszkań w większych miastach a nie przy PGRach na zabitych deskami wioskach też były kosmiczne i praktycznie nikogo nie było na nie stać. O ile coś było to tylko lokalne albo z ZSSR, z zachodu zakazane. Obce waluty nie istniały a na czarnym rynku kosztowały majątek, także w Pewexie czy Baltonie żaden zwykły obywatel nie był sobie w stanie pozwolić na zakupu (jeansy były droższe niż miesięczna pensja kierownika zespołu w fabryce traktorów)

    3
  • mariotx90

    no i co zasrani kapitaliści teraz powiecie? macie dowód, że komuna i socjalizm lepsze były hehe xd

    -9
  • Darome
    Darome 3 lata temu Odpowiedz

    Planowanie przestrzenne się wybijało z beznadziei PRLu, bo potrzebny był jakiś pozytywny punkt zaczepienia. Coś, co musiało być lepsze niż na "zgniłym zachodzie". Tak więc i ci, którzy mówią, że za komuny z mieszkaniami było lepiej mają rację, i ci, którzy widzą w komunie samo zło i twierdzą, że mimo wszystko teraz jest lepiej też ją mają. Bo przekładając to na współczesne czasy, kto wziąłby za darmo albo półdarmo mieszkanie ale z obowiązkiem wieszania w oknie flgi "PIS jest zayebisty"? Bo na tym mniej więcej polegało zapisanie się do partii

    5
  • rchodak131

    Nawet na tej stronie widać sporo ludzi nauczonych przez rodziców, że "za komuny było lepiej" i jak to wspaniały okres dla kraju był. Smutne w c**j.

    5
  • jaaa3
    jaaa3 3 lata temu Odpowiedz

    @rchodak131 Komuna jest tak głeboko zakorzeniona, że jeszcze przez kilka pokoleń będzie siedziała gleboko w polakach

    2
  • dPj0ZbioSu7AAujd

    "dawali mieszkania" i teraz je właśnie spłacamy...

    22
  • Niesmiesznie

    Co jak co ale obecnie PRLowskie bloki sa lepsze niz te nowe apartameny xD Porzadny metraz, zajebiscie zaprojektowana okolica, przyjazne dla rodzin gdyz przedszkola i szkoly sa zazwyczaj blisko, przychodnie blisko a czesto nawet wewnatrz jednego z blokow, sklepy/warzywniaki, place zabaw itd. Tymczasem deweloperka obecnie: Jeblem blok z setka “mikroapartamentow” 10-15m2… kazdy za pol miliona zl… Ale warto bo masz piekny widok na pole i wszystko jest daleko! Wspaniale miejsce na zalozenie rodziny! Mamy plac zabaw tam w rogu *wskazuje na jednego konika na sprezynie* tylko bedziesz musial trzymac te dziecko na balkonie albo moze na jakiejś półce w “mikroapartamencie” xD

    -2
  • Darome
    Darome 3 lata temu Odpowiedz

    @niesmiesznie Miasteczko studenckie Agh jest świetnie zaplanowane. Był sklep, była apteka, był kiosk, zieleń na wypoczynek, przystanek w pobliżu. Teraz trawników nie wolno deptać, aptekę zlikwidowali, kiosk też, sklepowi wypowiedzieli umowę na zasadzie, że mogą dalej dzierżawić, ale jeśli wyremontują za swoje, więc nawet nie ma gdzie chleba kupić rano bez dalszej wyprawy. Różne rzeczy za komuny były do dupy, ale planowanie przestrzenne akurat się z tej miernoty wybijało

    15
  • kicunio
    kicunio 3 lata temu Odpowiedz

    @niesmiesznie Porządne mieszkania, taa. Ślep kuchnia bez okna, pokoje klitki po 3 metry kwadratowe, brak parkingów, brak telefonów.

    -3
  • kl134
    kl134 3 lata temu Odpowiedz

    Ciekawe jakby wyglądała polska bez PRL, pewnie slamsy by były jak w krajach trzeciego świata

    -2
  • Gorn221
    Gorn221 3 lata temu Odpowiedz

    @kl134 Gdyby nie PRL to: 1. Dostalibyśmy reperacje od Niemiec. 2. Objąłby nas Plan Marshalla. 3. Nie musielibyśmy oddawać naszych surowców ZSRR. 4. Nie musielibyśmy kupować od ZSRR chu*owej technologii i niepotrzebnych towarów. 5. Nie musielibyśmy prowadzić nieefektywnej gospodarki socjalistycznej Ogólnie bylibyśmy dziś o wiele, wiele bogatszym krajem.

    32
  • kl134
    kl134 3 lata temu Odpowiedz

    @gorn221 Taaaa, w II RP były slamsy. To już widzę, jaki z nas byłby bogaty kraj, w najlepszym wypadku było by jak w Indiach czyli bogaty rozwinięty kraj, ale ludzie już nie.

    edytowano: 3 lata temu
    -9
  • Gorn221
    Gorn221 3 lata temu Odpowiedz

    @kl134 II RP? W sensie ten kraj który powstał po 123 latach nieistnienia, po 123 latach wykorzystywania lokalnych zasobów przez 3 zaborców, po I Wojnie Światowej która na wschodzie toczyła się głównie na terenach Polski i była o wiele bardziej dewastująca niż na zachodzie? Ten kraj który ledwo po odzyskaniu niepodległości musiał prowadzić wojnę z największym krajem świata? I który mimo to był jednym z lepszych miejsc do życia na Ziemi?

    7
  • kl134
    kl134 3 lata temu Odpowiedz

    @gorn221 z tym najlepszym miejscem na ziemi to bym dyskutował.

    -2
  • Gorn221
    Gorn221 3 lata temu Odpowiedz

    @kl134 Nie walcz z chochołem, powiedziałem ,,jednym z lepszych". Bo jakie miałeś alternatywy? Poza kilkoma krajami w Europie oraz USA i Kanadą miałeś w zasadzie same biedne kolonie i totalitarne reżimy.

    6
  • kl134
    kl134 3 lata temu Odpowiedz

    @gorn221 jeszcze Australia była popularna, a tak to bieda jak dziś.

    -1
  • Dlajt
    Dlajt 3 lata temu Odpowiedz

    jak wam tak komuna odpowiada to w*********ć do wenezueli do swojego dobrobytu

    8
  • sefirotfl

    Jeszcze służba zdrowia sprawniej funkcjonowała, ludzie się bardziej szanowali (z musu, bo wszystko się załatwiało po znajomości, nikt nie szmacił nawet sprzątaczki), wyciągnięto naród z analfabetyzmu, nie włażono kościołowi do du8y, dozwolona była aborcja, zmiana płci refundowana.

    4
  • john-doe
    john-doe 3 lata temu Odpowiedz

    @sefirotfl "zmiana płci refundowana" :D

    1
  • pau
    pau 3 lata temu Odpowiedz

    Dla tych co nie byli w wiezieniach…

    5
  • sasuke2844

    ej no, z tym że każdy miał pracę to prawda jak niemiałeś roboty to z tego tytułu mogłeś wylądować w więzieniu więc z reguły nieroby szły do roboty by w niej nic nie robić wiec w ostateczności wychodziło gorzej bo pracodawca musiał płacić za nieroba z którego nie czerpał zysku a było w tamtym czasie takich sporo w zakładach pracy

    49
  • kamilbarcinski

    @sasuke2844 ale przynajmniej taki musiał do roboty na szóstą rano zapierdzielać, zamiast pod blokiem piwsko żłopać

    9
  • rchodak131

    @kamilbarcinski zamiast piwa pod blokiem, wóde w robocie XD

    22
  • Gandlaf
    Gandlaf 3 lata temu Odpowiedz

    @sasuke2844 widzę kultura zapie**olu za bardzo weszla

    -2
  • JbakaMlodychMam

    Ciekwe gdzie mieszkała by ogromna ilosc polaków gdyby nie PRLowskie bloki? Bloki z lepszym zagospodarowaniem przestrzeni (sklepy, apteki) i wieksza powieszchnią zieloną niż mają obecne... cuda architektury

    edytowano: 3 lata temu
    1
  • ZONTAR
    ZONTAR 3 lata temu Odpowiedz

    @jbakamlodychmam Zamiast doszukiwać się przyczyn problemu i szukać rozsądnego rozwiązania, wolisz wielbić upośledzony i dysfunkcyjny system, bo w nim jeden problem nie istniał. Za komuny mieliśmy centralne planowanie, mieliśmy duże budżety inwestycyjne, monopolistyczne zakłady pracy. Zero prawdziwej konkurencji na rynku, zero wolności dla byle szaraka, który ma robić i żyć tak, jak partia ustaliła. Nie potrzebujemy teraz wielkich monopoli i ściągania pracowników do konkretnych zakładów pracy. Wystarczy poprawić system kierunków zamawianych aby studia z byle czego nie były darmowe i nie powstawała dysproporcja na rynku pracy fundowana przez państwo. Potrzeba najwyżej 100 osób z wykształceniem X, więc obcinamy fundusze i tylko tyle najlepszych sponsorujemy. Co jednak najważniejsze, nie potrzebujemy kontroli nad własnością prywatną. Niech każdy żyje gdzie chce i jak chce. Potrzebujemy porządnego planowania inwestycji i to w tym systemie leży. Za komuny projektowano nowe trasy przelotowe, nowe, wielkie osiedla, organizację przestrzeni, a efektem było zapewnienie pracowników, z których to miasto się utrzymywało. Teraz nie ma związku pomiędzy miejscem zamieszkania, korzystaniem z infrastruktury, a wpływami do budżetu samorządu i to jest problem. Mogę mieć 10 mieszkań w Krakowie, a rozliczać PIT w Pcimiu. I co mi zrobisz? Samorząd nie ma interesu w tak dużych inwestycjach, bo nie mają jak na nich odrobić koszta. A skoro nie mają powodu do takich inwestycji, to ich nie ma. Kiedy ostatni raz widziałeś samorząd, który przeznaczył nowe tereny pod zagospodarowanie, zainwestował w infrastrukturę i zadbał o to, żeby był tam balans między rejonami mieszkalnymi, usługowymi, zielenią i infrastrukturą? Ja nie pamiętam takich. Wszędzie byle najtaniej, najlepiej trzymać grunty i blokowa rozwój, a później sprzedać jak cena wywali poza skalę. A drogi wybudujemy może za dwie kadencje żeby na nas głosowali. To jest problem, a nie bloki z płyty. Miasta są często otoczone osiedlami domków, plan zagospodarowania nie pozwala na duże bloki w najbliższej okolicy. Budowa tak dużych inwestycji wymaga planowania. Nie 100m wąskiej dróżki osiedlowej, a prawdziwych dróg, transportu miejskiego i przestrzeni. Deweloper nie ma narzędzi aby to zrobić, to władza musi ogarnąć gdzie się rozbudowujemy, musi zainwestować w grunty pod infrastrukturę i ją przygotować, musi ustalić plan zagospodarowania. Wyłoży na to grube pieniądze tworząc nowy obszar, na którym mogą powstać duże inwestycje. I co? I dostaną 50zł rocznie podatku od nieruchomości z lokalu. Wybuduj chociażby 4 segmenty 20 piętrowego wieżowca. 4 segmenty, 20 kondygnacji, 4 lokale na kondygnację. 320 lokali, 16 tysięcy do budżetu z podatku od nieruchomości. Tyle to ledwo wystarczy na utrzymanie drogi publicznej i przystanków, a kto zapłaci za budowę? No właśnie. Za komuny ludzie zarabiali mało, państwo miało duże udziały w przychodzie i miało kasę. Teraz to mieszkańcy powinni płacić za utrzymanie i rozwój infrastruktury zależnie od miejsca, w którym z niej korzystają. Czyli nie PIT płacony od dochodu, a LVT płacony od wartości rejonu i udziału. Działka pod 20 kondygnacyjny blok z infrastrukturą (drogi, szkoły, media, komunikacja miejska) będzie bardzo wartościowa. Jak sobie jakiś nowobogacki kupi ją i postawi dom, to będzie płacił na niej dokładnie tyle samo, co właściciele 80 lokali wieżowca, który planowo tam powinien stać. I to jest wolny rynek. Nie zabraniamy nikomu posiadać czego chce i nie nakładamy podatku na wartość samej nieruchomości. Podatek od gruntu na podstawie jego wartości i przeznaczenia. Naturalnie działki w rejonach jednorodzinnych będą tańsze, nie mają infrastruktury na dziesiątki tysięcy mieszkańców i nadają się tylko na niską zabudowę. Natomiast tak duże inwestycje stworzą miejsce pod bidynki o dużo większej wartości i przez to będą miały dużo większą wartość rynkową. Czy deweloper postawi tam wieżowiec, czy ktoś postawi tam dom z basenem - podatek liczony od przestrzeni i infrastruktury. Zamiast płacić 20 tysięcy rocznie w PIT niezależnie od miejsca zamieszkania, to w takim mieszkaniu wyjdzie chociażby 10 tysięcy do kasy samorządu. Dom zamiast wieżowca na 80 lokali to 800 tysięcy rocznie. Jak chcesz, droga wolna, ale żadnej taryfy ulgowej. I teraz ludzie zdecydują ile chcą płacić. Dom z mocno ograniczoną infrastrukturą tani, dom w mieście z dużym dostępem do infrastruktury droższy, dom na rejonach przeznaczonych pod budownictwo wielorodzinne w centrum miasta - kurewsko drogi. Mieszkanie w centrum miasta drogawe, dalej od centrum taniej, Wygwizdów za miastem bez rozbudowanej infrastruktury prawie jak za darmo. I nie ważne ile zarabiasz. Jak jesteś bezrobotny i ciągniesz socjal, to płać za utrzymanie drogiej infrastruktury albo won na przedmieścia. Mogą być ulgi dla emerytów, ale rozsądne. Nie powinno być sytuacji, gdy w starzejącym się społeczeństwie 80% dobrze skomunikowanych lokali jest zajęte przez emerytów, którzy z tej infrastruktury nie korzystają, a ludzie aktywni zawodowo są zmuszeni żyć gdzieś na przedmieściach i tyrać dwie godziny dziennie do pracy. A i biznesy zaczną się przenosić na przedmieścia, gdzie grunt będzie tańszy. Co innego raz zapłacić za lokalizację w centrum, a co innego płacić co roku duży podatek za przywilej funkcjonowania w drogim w utrzymaniu miejscu.

    7
  • MrCrowbar

    @zontar Jak chciałbyś poprawić system kierunków zamawianych?

    7
  • ZONTAR
    ZONTAR 3 lata temu Odpowiedz

    @mrcrowbar Są tu właściwie dwie kwestie, finansowanie uczelni i kierunki zamawiane to trochę oddzielne tematy. Nie pamiętam już dokładnych zasad (te się też trochę zmieniały), ale potencjalne problemy to: - uczelnie otrzymują dostacje z państwa oparte w większości na wysokości zeszłorocznego udziału w budżecie - nie ma jakiegoś szczególnego rozróżnienia pomiędzy kierunkami - wysokość dotacji jest bardzo luźno powiązana z liczbą studentów Czyli nie mamy za bardzo kontroli nad tym, co faktycznie jest oferowane przez uczelnie. Są studenci, jest kadra, są kierunki i rozdziela się budżet na edukację między nich. Gwałtowne zmiany na rynku jak duży spadek czy wzrost zapotrzebowania na dane kierunki nie przekłada się na zmiany w finansowaniu. Kierunki zamawiane też mają sporo krytyki. O ile pamiętam, to po prostu dawały bonus na studenta na danym kierunku zachęcając uczelnie do otwierania ich. Już na start widać, że kierunki zamawiane to łatanie problemów obecnego systemu, bo ten nie radzi sobie z zarządzaniem zapotrzebowaniem, ale wykonanie było takie, że uczelnie "chętnie" otwierały więcej miejsc i brały kogo popadnie, po czym większość studentów wypadała. Sam trafiłem na pierwszy rocznik z kierunków zamawianych, miejsc otworzyli bardzo dużo, studentów przyjęli sporo, a po roku połowy już nie było, bo sobie nie poradzili. Uważam, że nie da się magicznie zwiększyć ilości kandydatów nadających się na kierunki, które są nam potrzebne. Po prostu mamy ograniczoną pulę osób i branie ludzi o niższych kompetencjach na studia zwykle kończy się wykopaniem z uczelni po kilku semestrach. No ale kasa się zgadza, państwo płaci. System finansowania uczelni powinien z góry określać zapotrzebowanie i na tej podstawie rozdzielać budżet. Potrzebujemy dużo takich, a ci są mało potrzebni, dzielimy więc dotacje tak, aby ograniczyć wydatki na kierunki mało potrzebne i przekierować je tam, gdzie potrzebujemy. Nawet jeśli utrzymamy jakiś wskaźnik rzędu 70-80% gwarancji (czyli uczelnia nie dostanie mniejszych udziałów na dany kierunek niż 70-80% zeszłorocznych), to pozwoli nam na wygaszanie niepotrzebnych kierunków. Jednocześnie zwiększenie liczby studentów na kierunkach potrzebnych nie powinno być mocno ograniczane, a zdaje się, że teraz jest limit. Jak uczelnia zwiększy liczbę studentów automatyki z 10 do 100, to nie dostanie adekwatnego pokrycia nawet wtedy, gdy jest to potrzebny kierunek i nawet wtedy, gdy ma dobrą reputację i dobry wskaźnik absolwentów. W praktyce więc, w pierwszej kolejności nie należy finansować kierunków, które nam są niepotrzebne. Niskie pule do rozdania między uczelnie i w domyśle tylko dla tych, którzy mają najlepsze wyniki. Jak mamy finansować studia z politologii, to niech to będzie drobna pula dla najlepszych, skoro nie ma wzięcia na ludzi po tych kierunkach, a budżet skupmy na tych bardzo potrzebnych.

    2
  • ZONTAR
    ZONTAR 3 lata temu Odpowiedz

    @mrcrowbar Inna sprawa dotyczy samych możliwości studentów i tego w systemie finansowanym społecznie nie przeskoczymy. Państwo nie ma za bardzo narzędzi aby wydawać pieniądze rozsądnie. Mamy uczelnię, mamy kierunek zamawiany, dajemy pieniądze na 300 studentów, ale kto zostanie przyjęty? Im więcej płacisz na studenta, tym bardziej opłaca się przyjmować miernoty, które nie ukończą studiów, a ludzie chętnie na nie pójdą. Za darmo to dobra cena. Dlatego uważam, że szkolnictwo wyższe powinno działać na zasadzie kredytów studenckich, przynajmniej licząc od 2-3 semestru. Idealnie by było tak, że szkoły średnie przygotowują ludzi na edukację wyższą i ci już wiedzą, czy są sobie w stanie poradzić. No ale jak szkoły średnie nie są w stanie tego zapewnić i potrzebujemy 1-2 semestry na uczelni aby studenci ogarnęli, czy sobie poradzą - niech będzie. Natomiast dalej powinno to być oparte o kredyty studenckie. Zamiast brać kasę w podatkach na finansowanie edukacji wyższej, to niech ludzie zatrzymają sobie tą kasę, student dostaje od państwa kredyt na określoną kwotę i rok czy dwa lata po zakończenia studiów dopiero zaczynamy naliczać odsetki. Da mu na tyle czasu, aby po studiach zdążył się ogarnąć i jeśli studia są warte swojej ceny, to w kilka lat powinien być w stanie je spłacić. Nawet jeśli będzie to częściowe finansowanie - odpowiedzialność finansowa po stronie studenta zachęci ludzi do obierania kierunków, które pozwolą im odrobić te koszta i mają szansę sobie na nich poradzić. Temat kontrowersyjny, ale nie widzę możliwości sprawnego podejmowania decyzji za tysiące studentów w kraju przy dostępnej wiedzy. To student najlepiej wie jak dobry się czuje w danej dziedzinie, jak bardzo chce wykonywać ten zawód i kończąc szkołę średnią powinien już wiedzieć jak wygląda rynek i czy to ma sens. On ma dużo lepszy wgląd w to, czy wydanie tych pieniędzy na jego edukację ma sens. Nawet częściowy udział w finansach skłoni ludzi do myślenia nad przyszłością zamiast brania co wpadnie skoro rozdają.

    -3
  • Gorn221
    Gorn221 3 lata temu Odpowiedz

    @jbakamlodychmam A gdzie mieszkali wszyscy ci ludzie po zachodniej stronie Żelaznej Kurtyny bez PRLowskich bloków?

    10
  • witchwq
    witchwq 3 lata temu Odpowiedz

    @zontar To akurat pomyslalabym odwrotnie. Niech pierwszy rok studiów będzie "kredytem". Każdy kto chce iść na studia i zda egzaminy, bądź dostanie się na podstawie matury - niech idzie. Kierunek mu się nie podoba - niech zmieni. Niech ma.... Powiedzmy 3 szanse na zmianę kierunku. Jeśli po tych szansach odpadnie, nie ukończy studiów, niech płaci za wszystkie "pierwsze roki". Jeśli na którymś kierunku i uczelni zostanie i studia ukończy - płacić nie musi. Ale niech studia nadal będą dotowane przez państwo, niech te pieniądze spłacane przez studentów nie wracają do konkretnej uczelni, bo wtedy byłoby specjalne uwalanie.

    -1
  • MrCrowbar

    @zontar Zgadzam się. W pierwszym komentarzu od razu pojawia się problem tego kto miałby decydować o tym jakie kierunki są potrzebne a jakie nie. Przypomina to trochę zarządzanie gospodarką w trakcie wojny gdzie branże prywatne dzieli się na essential i nonessential business. A to na dłuższa metę egzaminu zdać nie może.

    edytowano: 3 lata temu
    1
  • ZONTAR
    ZONTAR 3 lata temu Odpowiedz

    @witchwq Wszystko ma swoje zady i walety. Jak wspomniałem, najlepiej taką wiedzę by było przekazywać w liceach i technikach aby studenci nie szli w ciemno na studia, a już wiedzieli dosyć dobrze, w jakim kierunku chcą iść. Pierwszy rok nie różni się jakoś szczególnie od liceum. Sam na studiach na pierwszym roku miałem może jeden czy dwa kursy faktycznie branżowe, a cała reszta to była wiedza ogólna z matematyki, fizyki i innych podstaw inżynieryjnych. Właściwie pierwszy rok miał niewiele wspólnego z tym, co robiłem przez kolejne lata. Stąd różnica między pierwszym rokiem i liceum nie jest tak duża i dużo lepiej by było ten proces zaprezentowania różnych opcji rozwoju przenieść na barki szkół średnich. Po co masz robić 2-3 lata na kilku kierunkach aby to sprawdzić? Trzeba pamiętać, że studenci idący na uczelnię mają różny poziom wiedzy z różnych dziedzin i trzeba go wyrównywać. Ja na pierwszym semestrze potrafiłem programować i zaliczyłem to w dwa miesiące bez żadnych wykładów. Masa ludzi pierwszy raz miała styczność z programowaniem i nie zdawali wcześniej matury z informatyki. Przez to ten poziom pierwszego roku przypomina przedłużenie szkoły średniej aby mieć pewność, że wszyscy mają te podstawy. Sam system kredytów studenckich na wzór systemu USA jest też mocno dotowany. Ludzie często wytykają wysokie ceny studiów w USA, ale te ceny widoczne publicznie to całkowita cena edukacji bez żadnych ulg. Raz, że zawierają one zakwaterowanie, wyżywienie i wszelkie środki dydaktyczne, które w Polsce musisz sam sobie zapewnić na własną rękę. Dwa, że ta cena jest ceną wyjściową, od której się później odejmuje ulgi. Zwykle jak nie masz wyższej edukacji, to masz ulgę (nie masz jej jak zrobiłeś sobie jednego magistra i teraz chcesz drugiego). Często jak jesteś z danego regionu, to masz ulgę (zachęca aby nie pchać się do kilku największych uczelni, a studiować w swoim stanie czy hrabstwie). Jest warunek materialny, który praktycznie w każdym przypadku daje dużą ulgę. Studenci zazwyczaj są już własnym gospodarstwem domowym (nie rozliczają się z rodzicami) i mają skromne dochody, co daje im ogromne ulgi. No ale jak masz firmę, duży dochód i studiujesz dla sportu, nie dostaniesz tej ulgi. I ponad to są jeszcze dopłaty dla dzieci weteranów, różnych poszkodowanych, niepełnosprawnych, ogólnie jest sporo opcji uzyskania kasy. Zostajesz z dużo mniejszą kwotą niż kosztują faktyczne studia, a ta kwota jest do odrobienia zwykle w 2-5 lat pracy w zawodzie. Możesz zapłacić w gotówce, możesz dostać sponsora (masz umowę, że za wyniki w nauce firma X opłaca studia i zobowiązujesz się pracować dla nich za określoną pensję przez kilka lat po studiach). No i możesz wziąć kredyt studencki, który jest regulowany państwowo. Nie liczą odsetek przez cały okres edukacji i jeszcze trochę po nim. Większość ludzi da radę go spłacić zanim zaczną naliczać odsetki lub niedługo po tym. Praktycznie inne podejścia by miały ten sam efekt. Ty chociażby nie przewidziałeś sytuacji, w której ktoś zrobi 3 lata na jednym kierunku, 3 na drugim i później 5 na trzecim robiąc magistra. Podobnie jak zrobi po 3 lata na każdym, to zmarnował 9 lat edukacji wyższej, a opłata obowiązuje za pierwsze. To zostawia dziwaczne dziury. Jak opłata będzie proporcjonalna do czasu odbytych studiów, to będzie dużo prościej i jaśniej, a to odroczenie wymogu spłaty i naliczania odsetek do chociażby 2 lat po ukończeniu edukacji wystarczy.

    0
  • ZONTAR
    ZONTAR 3 lata temu Odpowiedz

    @mrcrowbar No niestety. Dlatego ten system kredytów wbrew pozorom jest bardzo dobry. Państwo nie miesza się w to, co jest potrzebne, a co nie. Uczelnie ustalają swoje ceny, państwo i samorządy mają jakieś tam dotacje, nikt się nie interesuje co studiujesz. Ty jako przyszły pracownik orientujesz się na rynku pracy, sprawdzasz zapotrzebowanie, swoje możliwości i decydujesz, czy taka cena edukacji za takie możliwości kariery to dobra cena, czy nie. To też nam dobrze wyważy sytuacje, gdzie coś jest drogie i daje marne szanse zwrotu. Paradoksalnie, forma kierunków zamawianych oparta o umowy z firmami jest całkiem niezła. Wygląda to podobnie do sportów - drużyny baseballa, footballu czy koszykówki znajdują dzieciaki o dużym potencjale w sporcie, opłacają mu edukację wymagając rozsądnych wyników w zamian za umowę, że dołączy do drużyny. I tu państwo nie musi nic robić, to zapotrzebowanie na rynku na pracownika i jednoczesne koszta studiów sprawiają, że pracodawcy chętnie opłacają studia w sektorach, w których potrzebują ludzi. System fundowany przez państwo jest mocno powiązany z dawnym systemem przydziałów do pracy w państwowych zakładach. Wtedy to miało sens, bo państwo było pracodawcą i państwo wiedziało, kogo potrzeba. Na wolnym rynku tym się powinni zająć przedsiębiorcy i nawet teraz to robią. Jest kilku gigantów w Polsce, którzy wspierają studentów w edukacji aby pracowali dla nich. W USA to jest jeszcze bardziej popularne właśnie przez to, że studia są płatne. No ale na początek trzeba zmienić myślenie i nie cieszyć się z tego, ile procent populacji ma dyplom uczelni wyższej. Ważne, jakie ludzie mają kwalifikacje, co potrafią robić i ostatecznie, jak dobrze im się wiedzie w danej branży.

    0
  • MrCrowbar

    @zontar Państwo nigdy tego nie wiedziało. Państwowa edukacja ani nie była bardziej dostępna ani bardziej wydajna. Mogła co najwyżej nauczyć tych podstaw polegających na działaniu odtwórczym typowego pracownika budżetówki. Przymus edukacji pojawił się jako potrzeba większego uwiązania obywateli do idei państwowości wraz z rozszerzeniami wynikającemu z rozbudowującego się państwa czasów Birmacka który to model przejęły kolejne państwa zachodnie a który został następnie zaimportowany do USA. Ciekawy materiał o szkolnictwie wypuszczono w latach 90 pod kierownictwem Miltona Friedmana. Świetnie pokazuje w wypowiedziach motywacje jakimi kierują się rodzice i pracownicy państwowych uczelni. https://youtu.be/CBp_C5lzFo8?t=288 Same koszty edukacji wyższej zaczęły lecieć w górę właśnie po utworzeniu DoE i coraz większym dotacjom rządowym na kredyty studenckie. Edukacja to nie jest ""piękny okres zabawy i swobody w życiu" tylko właśnie tak jak to ująłeś inwestycja która musi się zwrócić.

    edytowano: 3 lata temu
    1
  • seuletcelib

    Oczywiście ze było lepiej…

    -22
  • karen-shura

    Moi dziadkowie byli tak dumni, że woleli w zrujnowanym 2 pokojowym domu bez bierzacej wody i kibla z 2 małych dzieci mieszkać niż dostać 3 pokojowe mieszkanie w centrum warszawy...

    8
  • ozy
    ozy 3 lata temu Odpowiedz

    @karen-shura Ciekawi mnie czy napisałeś „durni” (autokorekta) czy faktycznie „dumni”? W dzisiejszych czasach tylko głupi by nie wziął a honor? Ha ha, nie znam nikogo komu przysługuje 500plus kto by z niego zrezygnował bo za bogaty, bo nienawidzi pisu, bo ma honor i na własną rodzinę sam zapracuje… Nikt k***a nikt…

    edytowano: 3 lata temu
    14
  • karen-shura

    @ozy Nope, dumni, unieśli się honorem, dopiero 15 lat później mój ojciec już dorosły załatwił im w końcu to mieszkanie, ale w gorszej lokalizacji i musiał czekać na to pare lat, bo od ręki już nie dawali.

    12
  • Darome
    Darome 3 lata temu Odpowiedz

    @karen-shura Mój dziadek mógłby mieć lepsze mieszkanie, gdyby się zapisał do partii, ale się uparł, że mu honor nie pozwala. Nawet jak miał ponad 80 lat to mu to wypominała xD

    1
  • KrulAnon1_Reaktywacja

    Nie każdy, nie zawsze i nie wszedzie. Należy jednak się zastanowić, jak zły musi być obecny wariant kapitalizmu, że ludzie wspominają rozwiązania PRLu. I to nie tylko patusy bez ambicji, albo byli ubecy.

    18
  • Azolneru
    Azolneru 3 lata temu Odpowiedz

    @krulanon1-reaktywacja W polsce praktycznie nie masz kapitalizmu. A wspominają PRL bo to ich młode lata dlatego dobrze to wygląda

    3
  • KrulAnon1_Reaktywacja

    @azolneru Taaa nie ma kapitalizmu, a co jest?

    -3
  • Azolneru
    Azolneru 3 lata temu Odpowiedz

    @krulanon1-reaktywacja Etatyzm i korporacjonizm. W Polsce nie ma wolnego rynku oraz państwo może cię na drugi dzień zamknąć i nasłać policję. Mało tego państwo ma swoje spółki...

    16
  • KrulAnon1_Reaktywacja

    (krypto)Faszystowski etatyzm to jedno z finalnych stadiów kapitalizmu @azolneru ciesz się, w końcu ewoluujecie zgodnie z planem - wstecz. =)

    edytowano: 3 lata temu
    -8
  • Azolneru
    Azolneru 3 lata temu Odpowiedz

    @krulanon1-reaktywacja XDDDDDD No chyba nie. Kapitalizm zakłada wolność zawierania umów, dlatego etatyzm się nie rozwinie. W krajach jak polska gdzie nie ma takiego prawa to jak widzisz, firmę prowadzą tu masochiści albo patrioci. Bo na Litwie albo w Czechach mają dużo łatwej. Ale co taki tępy komuch jak ty może wiedzieć.

    2
  • KrulAnon1_Reaktywacja

    @azolneru Taaa... Wolnosc... Umowa... Umowa miedzy biczem a gołą dupą. Kapitalizm zaklada jedynie pozyskanie i powiekszanie kapitalu (dowiedz sie co to kapital). Jedyne na co cie stac to XDDD i nazwanie kogos komuchem myslac, ze to wyzwisko.

    -2
  • rQ13
    rQ13 3 lata temu Odpowiedz

    @krulanon1-reaktywacja dzięki UE i możliwości pracy w innych krajach tych wariantów kapitalizmu jest całkiem sporo. Nie podoba ci się polski (który nadal powiązany jest z postkomunistycznymi układami i układzikami) to możesz emigrować na zachód. Musisz jedynie mieć odrobine ambicji aby się nauczyć obcego języka. I tak, tylko patusy i ludzie bez ambicji tęsknią za komuną.

    0
  • TenDrugiAnon

    @azolneru Kapitalizm z definicji prowadzi do nierówności w kapitale, na przestrzeni pokoleń prowadzi to do rozwarstwienia społecznego i podziału na kasty. W czystym Kapitalizmie nikt bogatego nie zmusi by przestrzegał podstawowych praw, przecież możesz z*********ć w kopalni od lat 6, albo umrzeć z głodu. Masz wolność do zawierania umów.

    9
  • 0
  • KrulAnon1_Reaktywacja

    @rq13 No bo na Zachodzie jest zawsze lepiej. Np. USA - jeszcze ostrzejszy i drapiezniejszy kapitalizm a na dodatek co drugi zjeeb na ulicy uzbrojony w bron palna moze cie odstrzelic po przeczytaniu posta na necie.

    1
  • ZONTAR
    ZONTAR 3 lata temu Odpowiedz

    @tendrugianon I właśnie po to powstał system kredytowy. Czysty kapitalizm faktycznie sprowadzał się do podziału na posiadaczy i roboli, którzy nigdy nie będą w stanie zgromadzić kapitału. System kredytów jednak to zmienił. Masz plan, potrafisz coś, możesz wziąć kredyt i jak wiesz co robisz, to z czasem kredyt spłacisz i będziesz miał jakiś kapitał. Jedynym problemem kapitalizmu jest monopolizm i z tym władza walczy. Inaczej spółki mogą rozrosnąć się do takiego rozmiaru, że przejmą rynek i nie dopuszczą do niego żadnej konkurencji. Do tego jednak w dużej mierze dążymy, bo jest to jednocześnie optymalizacja. Dużo taniej mieć dwóch dużych producentów kart graficznych niż 50, którzy będą tworzyć własne konstrukcje niezależnie. Dlatego chociażby mamy AMD i Nvidię zajmująca się głównie R&D i tworzącą układy, a już na rynku mamy masę producentów robiących różne warianty. Stworzenie układu do GPU to ogromny budżet, zrobienie swojej wersji płytki, chłodzenia czy produkcja są dużo prostsze i przez to mają dużo więcej konkurencji.

    -1
  • MrCrowbar

    @krulanon1-reaktywacja Może i nie zawsze, ale najczęściej to oni. Można przyczepić się oczywiście do tego że nie mieliśmy tego kapitalizmu wystarczająco.

    4
  • MrCrowbar

    @tendrugianon Podziału na kasty jak np w bardzo kapitalistycznych Indiach. W czystym kapitalizmie nie ma podstawowych praw np do zarobków wiec nie zmusi go do tego knaga państwa. Co najwyżej zmusi go do podniesienia ich rynek.

    2
  • MrCrowbar

    @zontar "Czysty kapitalizm faktycznie sprowadzał się do podziału na posiadaczy i roboli," A gdzie miałeś niby ten czysty kapitalizm który się do tego sprowadzał? Co ty bajasz, jak władza z nim walczy? Władza tworzy monopole. Nawet słynne ustawy antymonopolistyczne jak ta Shermana czy Claytona w istocie konsolidowały rynek zamiast go tworzyć . Z ekonomicznego punktu widzenia państwo nie ma narzędzi by to robić, nie mówiąc o chęciach decydentów.

    -1
  • ZONTAR
    ZONTAR 3 lata temu Odpowiedz

    @mrcrowbar "A gdzie miałeś niby ten czysty kapitalizm który się do tego sprowadzał?" Niech pomyślę. Może przez praktycznie całą znaną ludzkości historię aż po czasy rewolucji francuskiej? Tej, która zapoczątkowała rozwój socjalizmu? Przez praktycznie całą historię ludzkości nasze możliwości gromadzenia kapitału były bardzo ograniczone. Oczywiście można było mieć statki handlowe czy duże tereny rolnicze, jednak sam zgromadzony kapitał miał niewielki wpływ na bogacenie się. Wartość dobrego kowala była dużo wyższa niż wartość jego przybytku i narzędzi. Wszystko zmieniło się przez rewolucję przemysłową, dzięki której osoba wykonująca pracę przy pomocy nowoczesnych maszyn była wielokrotnie bardziej produktywna. A to znaczy, że konkurowanie z ludźmi wspomagającymi się maszynami było praktycznie niemożliwe i jednocześnie ludzie tyrający w fabrykach zarabiali skrawek wartości swojego produktu, bo resztę brał właściciel fabryki i całego sprzętu przemysłowego. I to był prawdziwy kapitalizm, który trwał bardzo krótko. Zmiany rozpocząte już przy okazji rewolucji francuskiej nabrały tempa w trakcie rewolucji przemysłowej, która gwałtownie zwiększała różnicę między dwoma klasami. Trzeba rozróżnić tu dwie rzeczy. Posiadacze ziem i królestw mieli "kapitał" z nadania, było to zwykle zamknięte grono. Nie mogłeś tak z czapy stać się panem na włościach. Natomiast wzrost industrializacji zmienił to zupełnie, teraz bogatym mógł stać się każdy jeśli się postarał i miał trochę szczęścia. Łatwo jest wejść na rynek z przemysłową produkcją spodni, jeśli do tej pory cała konkurencja to manufaktury. Zyski były ogromne i kapitał się mnożył, ale już kolejni nie mieli takich warunków aby na ten rynek wejść. I to stworzyło klasę posiadaczy, która była zupełnie inna od dawnej szlachty. Ot, między szlachtą i proletariatem powstała burżuazja. Przez ten krótki okres mieliśmy jednocześnie jeszcze niezbyt uregulowany kapitalizm i już mieliśmy środki do faktycznego budowania kapitału opartego o przemysł. Oczywiście krótko po rozwinięciu przemysłu rozwinął się też socjalizm, bo przecież dobra produkcyjne powinny być naszym wspólnym dobrem pracującym dla społeczeństwa, a nie własnością jednostek, które z tego czerpią całe zyski. Co do walki z monopolem - CMA uniemożliwiło kupno ARM przez Nvidię właśnie z tego powodu. ARM produkuje układy chociażby wykorzystywane w infrastrukturze produkowanej przez AMD. Nvidia by mogła w ten sposób odciąć konkurencję od technologii, na której opiera sporą część swojej oferty. Czyli coś tam gdzieś się dzieje. Zapewne c*****o, nie ma za bardzo modelu antymonopolowego, który sam by się równoważył na wolnym rynku, a sztuczne regulacje są subiektywne i obarczone błędem ludzkim. No ale co innego możemy zrobić?

    2
  • KrulAnon1_Reaktywacja

    @zontar [Tu byl pierwotnie stek wyzwisk.] Kredyty i pożyczki, to służą głównie do golenia biedaków na %% oraz do tego, żeby bogacze wypłacali sobie nawzajem pensje bez uiszczania podatku dochodowego.

    edytowano: 3 lata temu
    -3
  • rQ13
    rQ13 3 lata temu Odpowiedz

    @krulanon1-reaktywacja mam na myśli mniej agresywne formy kapitalizmu okraszone socjalizmem jak np. Niemcy, Szwajcaria czy Skandynawia.

    0
  • ZONTAR
    ZONTAR 3 lata temu Odpowiedz

    @krulanon1-reaktywacja Jak Areczek robi u Janusza na tokarce to wyzysk, bo Janusz bierze większość dochodu. Jak Areczek otworzy własną działalność i wynajmie tokarkę to źle, bo płaci krocie kapitaliście posiadającemu te maszyny. Jak Areczek weźmie kredyt, kupi tokarkę i spłaci ją w dwa lata to źle, bo to służy do golenia biedaków. Areczek ma siedzieć na dupie i jęczeć jak poszkodowany jest przez los aby wspaniałomyślni socjaliści mogli zabrać komuś dochód i go wspierać w ubóstwie.

    2
  • KrulAnon1_Reaktywacja

    @zontar Skonczyles?

    -5

0.048271894454956