
W Trójmieście i jego okolicach operatorzy dronów oraz użytkownicy urządzeń nawigacyjnych od kilku dni skarżą się na nietypowe problemy – utratę kontroli nad dronami, nieprawidłowe lokalizacje wskazywane przez GPS czy nagłe spadki sygnału.
Jak informuje trojmiasto.pl, w mediach społecznościowych pojawiły się liczne relacje osób, które doświadczyły podobnych sytuacji. Przykładowo, jeden z mieszkańców Gdyni stracił kontakt z dronem tuż po starcie. Urządzenie odleciało samowolnie, a kontroler wskazał, że znajduje się ono... w rosyjskim Bałtijsku. Dzięki drzewom dron nie zniknął bez śladu, lecz rozbił się o ziemię.
Nie są to pojedyncze przypadki. Jeden z operatorów z Bornholmu opisał, jak jego dron nagle utracił sygnał satelitarny, po czym zaczął zachowywać się nieprzewidywalnie. Zamiast spodziewanej lokalizacji na duńskiej wyspie, GPS wskazywał okolice Królewca.
Problemy nie ograniczają się wyłącznie do dronów. W aplikacji carsharingowej Trafficar samochody pojawiły się nagle na pełnym morzu lub w rosyjskim obwodzie królewieckim. Z kolei jacht jednej z mieszkanek Gdańska, mimo że znajdował się na wodach Zatoki Gdańskiej, według wskazań GPS „poruszał się” po lądzie niedaleko Rosji.
Trojmiasto.pl przypomina, że od 4 do 20 czerwca na Bałtyku trwają ćwiczenia NATO – Baltops 2025. W manewrach bierze udział kilkadziesiąt okrętów, samolotów i śmigłowców. Utrudnienia mogą więc być skutkiem działań wojskowych, a niekoniecznie, jak często sugerują internauci, efektem rosyjskiej ingerencji.
Popularny bloger technologiczny Kuba Klawitter wskazuje, że do zakłóceń GPS może dochodzić na skutek dwóch zjawisk: jammingu, czyli zagłuszania sygnału, oraz spoofingu, polegającego na podstawianiu fałszywych danych lokalizacyjnych. Jego zdaniem bardziej prawdopodobne jest, że problemy mają związek z aktywnością wojsk NATO niż z działaniami prowadzonymi z terytorium Rosji.